Kat i diabelskie sztuczki
Na dusznickim rynku panuje prawdziwa aura historii. Znaleźć tam można najstarszy budynek w mieście czy rysunek miasta sprzed wielkiego pożaru, który w 1884 roku spalił pół miasta. Naprzeciwko figury maryjnej, w centrum rynku stoi mała, niepozorna pamiątka, obok której nie można przejść obojętnie. Jest to rekonstrukcja pręgierza przy którym ongiś rozrywkę miało całe miasto.
Niektóre źródła mówią o bezprecedensowym wydarzeniu w skali Europy. To właśnie tu, w Dusznikach – Zdroju, przy opisywanym kilka zdań wyżej pręgierzu … ścięto miejskiego kata! Winą jego było delikatnie mówiąc – adorowanie mężatek. Widać kat posunął się jeden krok za daleko uwodząc ślubną jednego z miejskich radnych. Zdradza w owych czasach była ogromnym przewinieniem, więc Rada Miejska, która wtenczas orzekała o winie skazała go na karę śmierci. A co się stało z kobietami? Tego niestety źródła już nie podają. Być może wykpiły się swej winy twierdząc, że zostały omamione czarami, diabelskimi sztuczkami czy tym podobne. Ot takie czasy były.
Zaradny Paul Dengler
Zdarzyło się dnia pewnego, że nieopodal Bad Reinerz, jak kiedyś nazywano Duszniki – Zdrój, stacjonowały dwie armie: niemiecka i austriacka. Zgodnie z ówczesnymi ustaleniami, nie mogły one wkroczyć jednak na teren miasta, więc rozbiły swoje obozy w niedalekich okolicach. Pech chciał, że niektórzy z nich zachorowali na ostrą biegunkę. Zdecydowano zatem, że jedna nacja leczona będzie w części miejskiej, druga zaś w zdrojowej.
Gdy straszna choroba stała się historią, a żołnierze opuścili uzdrowisko, do gry wkroczył Paul Dengler – burmistrz miasta. Pisał skargi, głośno tupał nogą i negocjował. Przecież na teren jego miasta nie mogły wkraczać zbrojne oddziały. I wygrał! W ramach zadośćuczynienia krzywd otrzymał potężne odszkodowanie, za które zrewitalizował Bad Reinerz. Efekty jego prac widoczne są po dziś. Sam Dengler rządził miastem przez 36 lat, a obecnie jego imieniem nazwany jest jeden z parków.
Ciekawostka
W pobliżu Dusznik – Zdroju, a dokładnie we wsi Zielone Ludowe znajdują się ruiny zamku Homole. Miał on kilku ciekawych właścicieli. Zarządzał nim między innymi Jerzy z Podiebradu, który kilka lat później wraz z armią husytów wkroczył do Pragi, gdzie ogłosił się królem.
Później na zamku władał niejaki Zygmunt Kauffung, który trudził się zbójowaniem. Podobno tak zastraszał miejscową ludność, że chłopi za dnia nie wychodzili z domu, wszystkie prace wykonując nocą.